Niewyobrażalny horror w Barcicach. „Ludzie czuli, że to się tak skończy”

Wstrząsająca tragedia w Barcicach (gmina Stary Sącz). 25-letni Piotr R. jest podejrzany o potrójne zabójstwo.Nie postawiono mu jednak zarzutów. W nocy z wtorku na środę w jego rodzinnym domu doszło do dramatu, którego nikt nie potrafi pojąć. Ciała trzech osób — 52-letniej Małgorzaty R., matki podejrzanego, 66-letniego Andrzeja T. (wujka) oraz 45-letniego Krzysztofa (kuzyna)— znaleziono w małym drewnianym domu przy słynnych zakrętach. Zwłoki odkryła krewna rodziny, która wróciła do domu.

– To niewyobrażalna tragedia. Zamordował matkę, wujka i kuzyna. Dwa lata temu spalił im się ten dom, niedawno skończyli go odbudowywać z pomocą zbiórki – mówi jedna z mieszkanek Barcic, nie kryjąc łez –nie trzeba wojny. Ludzie sami się zabijają.

Według informacji przekazanych przez Justynę Rataj-Mykietyn z Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu, mężczyzna został zatrzymany w niezamieszkałym budynku niedaleko miejsca zbrodni. – Na tym etapie nie jest jeszcze możliwe określenie dokładnego przebiegu zdarzenia ani motywów działania sprawcy. Wszystkie okoliczności będą wyjaśniane w toku postępowania – przekazała prokurator. Jak dodała, ofiary miały obrażenia głowy.

Wielu mieszkańców przyznaje, że od dawna obawiali się, iż może dojść do tragedii w tym domu. – Dzisiaj wszyscy mówią, że czuli, że to się tak skończy. System nie zadziałał – mówi sołtys wsi Tomasz Koszkul.

Jak podkreślają mieszkańcy podejrzany Piotr R. od dłuższego czasu miał problemy psychiczne, a także uzależnienie od alkoholu i narkotyków. Kilka dni przed tragedią interweniowała policja. – Zabrali go, ale wrócił autobusem do domu – wspomina sołtys. – Był w różnych ośrodkach, z których sam się wypisywał na własne żądanie. Wyszedł i stało się to, czego wszyscy się bali.

Z relacji świadków wynika, że 25-latek od miesięcy zachowywał się agresywnie. – Rzucał cegłami w stronę ulicy. Dobrze, że wtedy nikt nie przejeżdżał – wspomina sołtys.

Jak podaje rzecznik sądeckiej policji, w ciagu 2 lat odnotowano 7 interwencji policyjnej w związku z „irracjonalnym zachowaniem 25-latka”

– Nie mam pretensji do pojedynczych policjantów, którzy tu przyjeżdżali. Oni robili, co mogli. Ale system jako całość nie działa – dodaje sołtys.

Aktualizacja.

Rodzina objęta była pomocą CUS. –Nie byli objęci procedurą niebieskiej karty, bo nigdy nie pojawiły się ku temu przesłanki, ale korzystali z pomocy socjalnej oraz wsparcia asystenta rodziny — mówi wiceburmistrz Kazimierz Gizicki. W rodzinie głównym problemem było nadużywanie alkoholu.

Problemy związane z Piotrem R. zaczęły się wcześniej. Asystent rodziny zauważył irracjonalne zachowanie Piotra i pomógł matce napisać wniosek do sądu o przymusowe leczenie.

— Asystent otrzymał informację od matki, że pismo zostało dostarczone do sądu, jednak jak poinformowała matka, sąd go nie rozpatrzył— twierdzi wiceburmistrz Gizicki.

Sprawa być może jest rozwojowa. Nie postawiono jeszcze zarzutów podejrzanemu Piotrowi R.

Barcice pogrążone są w ciszy i żałobie. Wszyscy zadają sobie jedno pytanie: czy można było temu zapobiec?

W Polsce osoby z zaburzeniami psychicznymi często pozostają same ze swoim cierpieniem. Brakuje miejsc w ośrodkach, specjalistów i pieniędzy. Procedury są sztywne, a przepisy dotyczące przymusowego leczenia lub izolacji chorego psychicznie zbyt często zawodzą, gdy zagrożenie nie jest jeszcze „wystarczająco poważne”.

Tragedia w Barcicach powinna być kolejną przestrogą. Bo pomoc istnieje. Działa też telefon zaufania 116 111 dla dzieci i młodzieży oraz Centrum Wsparcia 800 70 2222 dla osób w kryzysie psychicznym. Ale te numery czasem nie wystarczą, jeśli system nie nauczy się reagować wcześniej. Jeśli nikt nie połączy kropek między dramatem jednej rodziny a odpowiedzialnością instytucji. Wszystkich.