Polityka, Wydarzenia, Z ostatniej chwili
Stanisław Pasoń: „Życia nie da się opisać – życie trzeba przeżyć”

Rozmowa z Panem Stanisławem Pasoniem – chłopem, rolnikiem, radnym sejmiku województwa małopolskiego
Siedzimy przy drewnianym stole, w kuchni pachnącej świątecznymi przysmakami. Pan Stanisław Pasoń – człowiek ziemi, rolnik z dziada pradziada, a dziś również radny sejmiku województwa małopolskiego – zaprosił mnie na rozmowę, która miała być o polityce, ale szybko zeszła do spraw znacznie ważniejszych. Bo, jak mówi, „Życia nie da się opisać – życie trzeba przeżyć”.
Co dla Pana oznacza ta maksyma?
– To nie jest cytat z książki, tylko z życia. Żeby zrozumieć smak chleba, trzeba go upiec. Żeby wiedzieć, co to znaczy kochać – trzeba kogoś stracić. Tego się nie da nauczyć z telewizji ani przeczytać w gazecie. Trzeba przeżyć. Każdy dzień coś niesie. I nawet jak boli, to znaczy, że się żyje. Każdy z nas pisze swoją historię. Jednak nie mogę zrozumieć, że w XXI wieku życie człowieka staniało do zera. Wartość człowieka się nie liczy.
Jakie momenty ukształtowały Pana najmocniej?
– Najbardziej… śmierć mojego syna. Tego się nie da opisać. Wtedy dotknąłem kruchości życia. Nagle wszystko się zatrzymało. I zrozumiałem, że można planować, walczyć, pracować całe życie – a los i tak zrobi swoje. To mnie nauczyło pokory, której wcześniej może mi brakowało.
Jakie wartości zabrał Pan ze sobą z pola do sejmiku?
– Pola i zwierząt nie da się oszukać. Uczciwość. Praca. Szacunek do ziemi i drugiego człowieka. Jak coś posiejesz, to zbierzesz – dobre albo złe. To samo w polityce. Nie robię niczego pod publiczkę, nie biję piany. Dla mnie liczy się człowiek, nie stołek.
Z jakimi wyzwaniami mierzy się Pan na co dzień?
– Najtrudniejsze jest, że dziś ludziom nie zależy na wartościach. Za pieniądze jesteśmy gotowi zrobić wszystko – sprzedać, zdradzić, zniszczyć. A przecież człowiek to nie to, co ma, tylko to, co w nim siedzi. I jeszcze jedno – nowoczesność zabija rolnika. Pola leżą odłogiem, młodzi nie chcą orać. Zakaz palenia drzewem… no to czym mamy palić? Plastikiem? Jak drzewo to ma być trucizna, to ja nie wiem, czym mamy oddychać.
Co dzisiaj martwi polskiego rolnika najbardziej?
– Ugór. I to nie tylko na polu, ale i w duszy. Martwi mnie brak ciągłości. Kiedyś syn przejmował po ojcu gospodarstwo. Dziś syn jedzie do miasta, a ziemia zarasta. Rolnik nie czuje już dumy, bo władza robi z niego złoczyńcę – że kopci, że psuje klimat. A to przecież on dba, żebyśmy mieli co jeść. Martwi mnie też ta ciągła nagonka, straszenie. Jak powiedział Stanisław Jabłoński, artysta ludowy:
„Nastały na świat okrutne czasy,
Z każdziutkiej strony ktośik nas straszy,
Cza teraz zgody w kraju, chałupie,
A złość i nienawiść trzeba mieć w dupie.”
Pan Stanisław kończy rozmowę spokojnie, patrząc przez okno na tereny, które zna jak własną kieszeń. Potem mówi tylko: – Jeszcze nie wszystko stracone, póki ludzie uświadomią sobie jak ważny jest człowiek. I że ziemia nas żywi, a nie ekran. Piszmy tylko piękne historie.