Kultura

Narodziny gwiazdy

Opublikowano: 10 października, 2021 o 5:22 pm   /   przez   /   komentarze (0)

Hanna Śleszyńska wcieliła się w rolę Judy Garland, ikony złotej ery Hollywood. Poznajemy ją w garderobie przed ostatnim w jej życiu koncertem w Kopenhadze. Ta sentymentalna opowieść o tragicznym życiu przeplatana została złotymi sentencjami, a także zabawnymi sytuacjami. Cięty humor, czasami na granicy dobrego smaku nie przeszkadzał w odbiorze. Śmiech i wzruszenie wzajemnie się dopełniały, a występ zakończyły owacje na stojąco oraz piosenka na bis.

Hanna Śleszyńska pokazała niezwykły kunszt aktorski oczarowując przez półtorej godziny wypełnioną po brzegi salę starosądeckiego Sokoła. Judy od samego początku nawiązała dobry kontakt z publicznością. Jak sama o sobie mówiła „jest gruba, garbata, ale za to bez szyi”, co nie przeszkodziło jej w wielkiej karierze. Spektakl był ciekawą opowieścią o życiu, miłościach, dzieciach, wzlotach i upadkach, uzależnieniach, o bezwzględności producentów i o tym, że „każdego można zastąpić”, czyli o świecie, a konkretnie o Ameryce, gdzie nieprzerwalnie liczy się tylko pieniądz i to, czy można go jeszcze zarobić. Żywa legenda w swoim życiu przeszła sporo. Jej przygodami można by obdarzyć połowę zgromadzonej widowni: środki odurzające, aborcja, rozwody, długi, podatki, problemy psychiatryczne, próby samobójcze, samotność. „Czuję się kochana tylko na scenie” wybrzmiało wyjątkowo boleśnie. Mimo to do samego końca Judy emanuje dobrą energią, być może dlatego, że „prowadzi higieniczne podejście do życia” i potrafi zachować dystans do otaczającego świata. I ta energia połączona z muzycznymi możliwościami aktorki zawładnęła dzisiaj starosądeckim Sokołem.

Komentarze

Partnerzy

herb 112092751_901790209899742_1325318935_n  
"