Spacerownik, Z ostatniej chwili

SPACEROWNIK: Pożary w Starym Sączu

Opublikowano: 25 stycznia, 2024 o 9:27 am   /   przez   /   komentarze (0)

Z końcem XVIII i w pierwszej połowie XIX w. trapiły miasteczko nadal epidemie cholery, głód, powodzie a głównie pożary, większość bowiem domów mieszkalnych i zabudowań gospodarczych była drewniana i kryta słomą. Najtragiczniejszym dla miasta był rok 1795 w którym ogień trzykrotnie niszczył miasto.

Tak pisał pisarz miejski Wincenty Reszkiewicz:

” Dnia 24 Mensis Aprilis anno praesenti 1795 w piątek zaraz po święcie św. Wojciecha, biskupa i męczennika, świtaniem, około godziny czwartej, jak na pacierze ranne poczęto dzwonić, wszczął się straszny i nigdy nie praktykowany pożar ognia przy wielkim wietrze (…) iże we dwóch prawie kwadransach całe miasto wraz z stodołami za kościółkiem św. Krzyża czyli na wygonie wielkim idąc ku Podrzeczu, z kretesem w perzynę i popiół obrócił. Zgoła tak straszny ten pożar ogniowy nastąpił iż zdawało się być owym dniem, który ma nastąpić przed dniem sądowym, ponieważ ani przejrzeć nie można było, a co większe swoich majątków ratować, tylko z życiem w ogrody zatylne ku Popradowi lub na Podgórze ubodzy obywatele uciekać musieli a stamtąd tylko zaliwając się krwawymi łzami, na woje płonące majątki patrzeli, prosząc Boga Wszechmogącego, aby takowy pożar jak najprędzej utechnąć mógł, który tylko signe popiołów zostawił”.

Pożar zniszczył 130 domów, 90 stodół, probostwo farne, probostwo szpitalne wraz z szpitalem i kościółkiem św. Krzyża, kaplicę św. Barbary (przyległą do kościoła parafialnego), częściowo kościół parafialny, nową szkołę, jatki oraz ratusz miejski.

W trzy miesiące później 8 sierpnia 1795 roku, burza gradowa i pożar od pioruna zniszczyły zbiory mieszkańców miasteczka, spłonęło kilka stodół a wiatr zrywał dachy z domów. Trzeci raz tego samego roku pożar wybuchł 19. XI w święto św. Elżbiety, patronki kościoła parafialnego, spłonęły według relacji Reszkiewicza 22 domy. Pogorzelcy z uwagi na wczesną ostrą zimę musieli szukać schronienia u rodzin i sąsiadów.

Zniszczone tymi klęskami miasto starało się jak najszybciej odbudować. Już 25 kwietnia 1795 roku czyli następnego dnia po największym pożarze, magistrat zwrócił się do dyrekcji kamery z prośbą o ulgi podatkowe dla pogorzelców oraz przydział materiałów budowlanych z 12-letnim terminem spłaty. Prośba przesłana przez kamerę do Gubernium a później do kancelarii cesarskiej została uwzględniona przez cesarza Franciszka II.

Mieszkańcy Starego Sącza otrzymali asygnaty na drewno z lasów kameralnych oraz trzyletnie ulgi podatkowe. Zarząd miejski udzielił ponadto zezwolenia na wycięcie części drzew z lasu miejskiego oraz udzielił pożyczek pieniężnych. Pożyczki te otrzymało 85 osób. Magistrat wydał też zarządzenie, aby mieszkańcy poprzenosili stodoły poza miasto oraz dachy pokryli gontami.

Spalone domy odbudowano stosunkowo szybko, szczególnie zamożniejsi obywatele postawili w rynku i przyległych uliczkach domu murowane. Dla wielu jednak rodzin klęska pożaru oznaczała zupełną ruinę majątkową. Mieszczanie pozbywali się części gruntów ornych lub sprzedawali nadpalone domostwa, aby tylko uzyskać środki na odbudowę czy po prostu na życie. (…) Wiele budynków publicznych i sakralnych nie dźwignięto już nigdy z gruzów. I tak nie odbudowano ratusza (mimo wielu prób czynionych w tym kierunku), kościółka szpitalnego św. Krzyża wraz z probostwem i szpitalem, kaplicy św. Barbary.

Ratusz w Starym Sączu/ odbudowany w Miasteczku Galicyjskim w Nowym Sączu

Kolejny pożar przyszedł w bardzo niedługim czasie, bo już w styczniu 1799-wedłyg zapisek Wincentego Reszkiewicza ogień został podłożony specjalnie przez „złego człowieka” . Spłonęło wówczas 30 stodół wraz ze zbiorami, tak więc niedawni pogorzelcy z 1795 roku popadli w nędzę , ponieważ pozaciągali liczne długi na odbudowę i liczyli na częściową spłatę po sprzedaży zbiorów. Kryte słomą strzechy stodół paliły się bardzo często. 30 kwietnia 1800 roku wybuchł pożar w stodole Antoniego Rucińskiego, dzięki energicznej akcji ratowniczej ogień został stosunkowo szybko ugaszony i spłonęło wówczas tylko 7 stodół. Po tym pożarze magistrat znów wydał zarządzenie nakazujące wymianę dachów słomianych na gontowe. Mimo zachowania pewnych środków ostrożności kroniki miejskie i klasztorne notują nadal wiele pożarów. 5 listopada 1811 roku spaliło się całe Podgórze z domami i stodołami. Palił się też Stary Sącz około 1820 roku. 19 listopada 1824 roku wybuchł ogień na Podmajerzu i w Cyganowicach, w styczniu 1825 roku spaliły się stodoły koło cmentarza, w maju 1835 pożar pochłonął domy w pobliżu klasztoru na Kestnerówce.

Opr. Żródło: Historia Starego Sącza -praca zbiorowa pod redakcją Henryka Barycza

Komentarze

Partnerzy

herb 112092751_901790209899742_1325318935_n  
"