Spacerownik

SPACEROWNIK: Wspomnienia zabawy sylwestrowej w Starym Sączu

Opublikowano: 28 grudnia, 2023 o 6:36 am   /   przez   /   komentarze (0)

„W styczniu przecież obowiązywał karnawał, a więc zabawa sylwestrowa a po pierwszym lutym zabawa mieszczańska. Przed pierwszym, gdy ludzie mniej mieli pieniędzy-zabaw nie urządzano, nie opłacało się i nie miały powodzenia. Jak wyglądała taka zabawa?

Powstawał komitet -rozsyłano około 500 zaproszeń drukowanych. Salę „Sokoła” ubierano bibułkami, gałązkami jedliny, wieszano dwa lustra na sali. W bufecie krajano i robiono kanapki-na połowie bułki serek, płatek wędliny, śledzik, jajko -do wyboru. Później była kiełbasa na gorąco z musztardą. Po północy, gdy już goście mieli w czubie, podawano na życzenie czerwony barszcz i kwaśny bigos. Trunki -piwko, wódeczka robiona na spirytusie, niezbyt mocna żeby „wyjść na swoje”. Były wina w butelkach, torty. Muzyka grała najpierw uroczystego poloneza, którego prowadził burmistrz a za nim wszystkie pary. Tańczono walczyki wiedeńskie, polki, fokstroty, tanga i to co było modne. Stroje wieczorowe, a dla starszych panów jaskółka. Młodzi eleganci nosili fraki, smokingi ale też zwykłe czarne ubrania, lakierki i stojący kołnierz u koszuli z czarnym motylkiem wystarczały i nie ubliżały etykiecie. Przychodzili oficerowie w mundurach -spodnie, szasery, miały z boku granatowy pasek.

Nie wpuszczano przygodnych ludzi, nie ubranych na czarno w butach z cholewami lub narciarskich, różnych niepotrzebnych pijaków i niepoważnego elementu. Zabawy zaczynały się o godzinie 20:00 ale do dobrego tonu należało nie pchać się od razu -przyjść o 21:00-22:00, gdy sala jest pełniejsza. Damy ubierały się zgodnie z wymogami mody i nie mogły przychodzić same. Zwykle wybierało się rodzinne kółeczko, a gdy była na wydaniu córka to przychodziła mama lub ciocia. Matrony i ciotki przyzwoitki siedziały przy stolikach. Damy nie proszone do tańca „pietruszkowały” czyli siedziały jak przekupki przy pietruszce. Do dobrego tonu należało obtańcowywać przedniejsze damy spoza swojego kółka, a wyrazem wspaniałomyślności było zaproszenie owych „pietruszkujących”. One wypatrywały właśnie dokładnie kto z kim, ile razy ‚tańcuje”, jak kto ubrany.

Po północy niektórzy goście odchodzili, zwłaszcza starsi, którzy przyszli raczej urzędowo zapłacić wstęp i pokazać się. Odchodziły niektóre mamy, gdy młodzi już się w swoim kółku dobrze bawili. Ale nasze „bajcorki” nie -tym się do domu nie spieszyło, jeszcze trzeba poczekać na „damen-walc”-kto kogo wybierze. Tyle ciekawych rzeczy i już odchodzić? Raz do roku można posiedzieć.

Potem następował mazur, potem barszcz- po filiżaneczce w bufecie -choć burza huczy wkoło nas. Orkiestra po barszczu grała Rebekę. W cukierni komponowano dowolne zwrotki do Titiny….niezbyt cenzuralne. Powoli wkradał się bałagan, jak to nad ranem i po pijanemu. Już niewielu jest zdolnych do tańca. Pary odchodzą. Na ulicy pierwsi ludzie idą do kościoła. Jedni ubawieni, zmęczeni -a ci idący do kościoła zgorszeni, idą się modlić za tych grzeszników, rozpustników. „

źródło: Wspomnienia Włodzimierz Karwat/ Historia Starego Sącza praca zbiorowa po 1939 roku

fot. Polanica/archiwum

Komentarze

Partnerzy

herb 112092751_901790209899742_1325318935_n  
"