Spacerownik, Z ostatniej chwili

SPACEROWNIK: Zbliżało się Święto Trzech Króli i kolęda

Opublikowano: 2 stycznia, 2022 o 12:06 pm   /   przez   /   komentarze (0)

Wspomnienia ze Starego Sącza-Włodzimierz Karwat/ Historia Starego Sącza praca zbiorowa po 1939 roku;

„Zbliżało się Święto Trzech Króli. Dopiero po tym święcie „halajstra” szła do szkoły i rozjeżdżali się na posady nauczyciele. Drzewko już objedzone, sypie się igliwie, świeczki wypalone. Trzeba je zlikwidować, rozebrać. Bańki i łańcuchy włożyć do pudełka, niech będą na drugi rok. Pudełko niech leży na szafie. Z drzewka można wystrugać dwa ładne rogale i mąkę można rozbijać. Dobrze, że już się rozpoczyna szkoła, bo nie ma spokoju w domu. Dzieci albo się pieklą albo strugają łyżwy, klepią sanki i śmiecą. No i te ślizgawki -drą buty co nie miara -wyślizgują przejścia -można się wywrócić.

Po Trzech Królach chodził ksiądz, zwykle wikary na dorobku, po kolędzie. Było to coroczne wydarzenia, nie tylko religijne. Na odwiedziny księdza trzeba było się jakoś przygotować. Na wsiach malowano domy, myto podłogi, przecierano szyby. I dzieci trzeba było lepiej uczesać gęstym grzebieniem, ubrać. Ogólnie ogarnąć dom. Obserwowano, gdzie już jest ksiądz, gdzie się dłużej zatrzymał, bo go pogościli. Ksiądz w asyście organisty albo kościelnego i chłopca z dzwonkiem wchodzili do domu. Ksiądz wypisywał kredą na drzwiach KMB, odczytywał modlitwę, pokropił wnętrze, dał do pocałowania krzyż i gadał z ludźmi. Dzieci musiały być grzeczne, popisywały się paciorkiem i za to dostawały święcony obrazek. W lepszych domach ksiądz był częstowany jedzeniem, trunkiem, a na odchodne otrzymywał jakąś kwotę. Bywało często, że to co ksiądz wziął z bogatszego domu, zostawiał w biedniejszym. Ale płatność za wszelkiego rodzaju usługi religijne świadczone rodzinie była powszechna i wysoka. Jeden popularny i nie pozbawiony humoru kapłan, zapytany jak zdrowie i powodzenie -szczerze odpowiadał: „Ludzie umierają….aż radość”.

Co roku odgrywano jasełka, początkowo w Sokole a później w Domu Katolickim. Przyjęła się sztuka Rydla „Betlejem polskie”. Jasełka były przygotowywane już wcześniej pod opieką zazwyczaj wikarego. Widownia była oryginalna, ponieważ na scenie rozgrywały się obrazy religijne, dlatego duża część widzów uważała, że na takie przedstawienie należy iść jak się chodzi do kościoła czy na Kalwarię. Raz tak się fatalnie złożyło, że Herod nie przyszedł. Nie pamiętam dlaczego, po prostu zabrakło Heroda. Poradzono sobie. Sytuację uratował Cesiu Lenczowski, który malował nie tylko widoki ale dekoracje i charakteryzował aktorów. Sam też był doskonałym aktorem. Ustalono, że za tronem Heroda-Lenczowskiego stanie z tekstem ksiądz i będzie podpowiadał każde słowo. Herod w tym wykonaniu był nieco powolniejszy w tekście, ale za to żywszy w geście i wyszedł wspaniale -wszystkim się podobał.

Po domach chodzili chłopcy z szopkami, lalkami, gwiazdami i turoniami. Strugano z drewna kukiełki, ubierano w szmatki, malowano postacie Heroda, Diabła, Żyda, Śmierci z kosą i Krakowiaków. Tekst słowny był wierszowany, śpiewano piosenki a całość bardzo ładnie wykonana. Każda dzielnica miała swoją szopkę -wybuchała awantura, najczęściej szopki rozbijano. Tutaj w grę wchodziła konkurencja i dzielnicowa odrębność.

Z życzeniami noworocznymi chodzili po domach listonosze, kominiarze, strażacy. „

Komentarze

Partnerzy

herb 112092751_901790209899742_1325318935_n  
"