Sport

Marcin Prus – Ambasadorem Sądeckiej Akademii Siatkówki

Opublikowano: 14 marca, 2015 o 12:17 pm   /   przez   /   komentarze (1)

„Cieszę się, że zostałem ambasadorem S.O.S.” – powiedział podczas inauguracji Akademii Siatkówki w Starym Sączu, Marcin Prus- wieloletni reprezentant kraju w piłce siatkowej.

Podejrzewamy, że na tereny Sądecczyzny powrócił Pan z łezką w oku. To właśnie w Nowym Sączu rozegrał Pan oficjalny mecz wieńczący karierę sportową, któremu przyglądało się 1000 kibiców siatkówki……

Marcin Prus: Oj tak, tak się fajnie składa, bodajże to było w 2009 roku albo w 2008r. Ten czas tak szybko leci, że człowiek już nie pamięta ile lat nie gra, natomiast pamiętam datę 8 stycznia. Z czystą przyjemnością tu przyjeżdżam tym bardziej, że tereny są rzeczywiście piękne i warto tutaj przyjechać chociażby dla przyrody. Mnie ogromnie cieszy fakt, że zostałem Ambasadorem Siatkarskich Akademii ze względu na to, że mamy dzięki temu możliwość poznawania po pierwsze nowych ludzi, a po drugie ukazywania tego świata siatkarskiego zainteresowanym, którzy tego najbardziej pragną. Wydaje mi się, że bezpośredni kontakt z młodymi ludźmi jest jak najbardziej wskazany.

Z otwartością przyznaje Pan, że kocha polskich kibiców. Za co?

Za wszystko. Za to, że są, że potrafią się dobrze bawić, za to, że są kulturalni, że dopingują drużyny w przypadku meczów międzypaństwowych dwóch różnych drużyn. Za to, że są w stanie się dopasować do sytuacji, za to, że ubierają się w biało czerwone barwy, że są zawsze z zawodnikami nawet, jeżeli coś nie wychodzi wierzą gorąco w ostateczny sukces. I za to, że bardzo licznie i szczelnie wypełniają polskie hale, które są bez wątpienia jednymi z najpiękniejszych na świecie.
Jakie wyobrażenia na temat siatkówki weryfikuje Pan w książce ,, Wszystkie barwy siatkówki”?

To jest moje subiektywne zdanie. Książkę może każdy z nas napisać i to nie ma żadnej wielkiej filozofii w tym, żeby spisać na kartkę myśli i to, co gdzieś tam w człowieku siedzi. To na swój sposób temat pożegnania się z siatkówką i ukazania tego, co było do jakiejś pory, a z rozpoczęciem czegoś, co jest zupełnie nowe. Etap funkcjonowania w reprezentacji polskiej musiał się zakończyć. Niestety jestem taką osobą, która dość dużo w życiu przeżyła i wcześniej skończyła karierę sportowca, tak więc próbowałem przelać na kartki właśnie te swoje myśli, spostrzeżenia. Tym bardziej, że tę książkę pisałem sam. Miałem korektora oczywiście, chyba jak wszyscy, natomiast w rzeczywistości bardzo mocno cisnąłem w tym kierunku, żeby niewiele w niej zmieniać poza oczywiście stylistyką, bo wiadomo, że nikt nie jest idealny, dlatego trzeba było to dopracować. Natomiast tam przelewałem wszystkie myśli, które były w określonym momencie, być może z każdym innym dniem napisałbym tą książkę za każdym razem inaczej, coś bym dodał, coś bym odjął. Jestem święcie przekonany, że historie, o których można by było opowiedzieć, nie zmieściłyby się w dwunastu kolejnych tomach. Tak więc dzięki temu, że napisałem pierwszą książkę, być może powstaną kolejne.

Jak Pan dzisiaj, już z perspektywy dziennikarskiej ocenia piłkę siatkową w kraju?

Jak ja oceniam piłkę siatkową? Powiem tak: to jest zupełnie inna siatkówka niż do tej pory ja miałem okazję widzieć i w której miałem okazję uczestniczyć. Te dziesięć lat różnicy bez grania to jest naprawdę kolosalny czas do tego, aby można było na to spojrzeć z innej perspektywy. Wszystko bardzo mocno się rozwinęło, bardzo mocno stało się medialne. Za naszych czasów Facebook praktycznie nie istniał, nie było aż takiej komercji, tego wszystkiego, co jest dookoła teraz. Jest to jedna wielka machina, która wspiera polską reprezentację, a ta reprezentacja dzięki temu, że zdobyła mistrzostwo świata wspiera wszystko to, co się dzieje w temacie siatkówki. Z mojego punktu widzenia tych rzeczy, które pozmieniały się w tej dziedzinie sportu jest tak dużo, że nie sposób ich wszystkich wymienić chociażby zważywszy na fakt, że kiedy grałem w Mostostalu Azoty Kędzierzyn – Koźle w jednym z sezonów po raz pierwszy w lidze, pojawił się laptop. To może dla młodego pokolenia śmiesznie brzmi, natomiast Kędzierzyn był pierwszą drużyną, która posiadała komputer do prowadzenia statystyk.

Pełni Pan funkcję Ambasadora S.O.S w Polsce. Jak postrzega Pan otwarcie Sądeckiej Akademii Siatkarskiej Ośrodków Szkolnych?

Cieszy nas bardzo to, że projekt Akademii Siatkarskich tak fajnie się rozwija i że coraz więcej szkół czynnie ma zamiar uczestniczyć w tego typu projekcie. Tym bardziej, że projekt jest jak najbardziej dopasowany do wymogów dzisiejszego świata, bo każdy z rodziców chciałby aby jego dziecko uprawiało sport. Każdy by chciał, żeby dziecko miało określoną drogę. Siatkarskie ośrodki właśnie taką drogę wskazują. Już od najmłodszych lat, czyli od szkoły podstawowej można mieć ukierunkowany system rozwoju szkolenia, a S.O.S właśnie takim jest. Celem jest oczywiście reprezentacja Polski i im dłużej będzie opieka nad takim młodym zawodnikiem i im więcej będziemy o nim widzieć, to tym łatwiej można będzie kierować jego karierą i przede wszystkim jego rozwojem. Jeżeli będziemy patrzeć właśnie na to już od tych pierwszych momentów rozwoju kariery, będziemy wiedzieli, kto jakie ma kontuzje albo co zrobić, żeby tych kontuzji nie mieć. Będziemy wiedzieli o tym zawodniku wszystko ze względu na prowadzone informacje szczegółowe, które dotyczą właśnie tych zawodników, którzy biorą chociażby udział w projektach S.O.S. Także ta baza informacyjna będzie mogła pozwolić na unikanie popełnianych błędów. Chociażby z tego punktu widzenia sądzę, że ten projekt jest wyjątkowy na skalę światową i cieszę się, że akurat w Polsce ludzie wpadli na pomysł jego realizacji.

Jest Pan wielokrotnym reprezentantem Polski z licznymi sukcesami klubowymi i reprezentacyjnymi na koncie. Które wydarzenie ze swojej siatkarskiej kariery wspomina Pan z największym sentymentem?

Jednym z bardziej pięknych momentów jest dźwięk hymnu narodowego, który jest wyjątkowym przeżyciem, kiedy a cappella śpiewa kilkanaście tysięcy ludzi. Natomiast tak samo pamiętam zwycięstwa w szkole podstawowej, tak samo pamiętam pierwsze piłki, kiedy wchodziłem w meczach ligowych, w meczach reprezentacyjnych. Tego tylko mogą doświadczyć osoby, które czynnie uprawiają sport. Stres jest naturalnym czynnikiem i tylko głupcy nie boją się niektórych rzeczy, dlatego też ze stresem w różny sposób można sobie radzić. Natomiast najważniejsze jest to, żeby po chwili zdawać sobie sprawę z tego, że w rzeczywistości robi się to, co się potrafi. Chyba, że ktoś nie przykładał się do treningów i obijał, gdy inni pracowali. Stres jest naturalnym czynnikiem w sporcie, tak jak w każdym aspekcie życia i to bez różnicy, czy się odbija piłkę, czy kopie, czy człowiek czeka przed sprawdzianem, czy ma przebiec przez ulicę. Ten stres był jest i będzie, tylko zależy, w jaki sposób człowiek potrafi sobie z nim radzić.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.
Agnieszka Duda
Aleksandra Mrówka
uczennice klasy dziennikarskiej
LO im. Marii Skłodowskiej-Curie
w Starym Sączu

 

 

 Warto przeczytaćW Starym Sączu ruszyła Akademia Siatkarska

fot. LO Stary Sącz

Komentarze

Komentarze (1)

  • 15 marca, 2015 o 8:19 am ila

    mmm…;)

Możliwość komentowania wyłączona.

Partnerzy

herb 112092751_901790209899742_1325318935_n  
"