Stary Sącz to rozpoznawalna marka – rozmowa z wiceburmistrzem Starego Sącza Kazimierzem Gizickim.

Dlaczego zrezygnował Pan ze startu w wyborach samorządowych? Był Pan na dwóch listach. Pytam o to, bo nie brakuje w mieście głosów, że „ucieka” Pan z gminy.

Pani redaktor, rzeczywiście zastanawiałem się nad udziałem w wyborach do Rady Powiatu i to była jedyna lista do której się przymierzałem. Podjąłem decyzję, że będę nadal wspierał Burmistrz Jacka Lelka w pracy dla rozwoju naszej gminy. Czasem trzeba zrezygnować ze swoich ambicji, żeby cała drużyna dobrze funkcjonowała, ale nie wszyscy to rozumieją, a przecież samorząd to gra zespołowa. Jest oczywiście lider, musi być, ale wygrywa cała drużyna – jest Rada Miejska, która podejmuje najważniejsze decyzje, są sprawnie działające sołectwa, jest sprawny urząd, jest wiele grup nieformalnych, są wreszcie wszystkie stowarzyszenia i fundacje i wiele osób społecznie zaangażowanych. To w Gminie Stary Sącz moim zdaniem działa coraz lepiej.

Jakie plany na przyszłość ma ta drużyna?

Żeby rozmawiać o planach, najpierw trzeba wygrać wybory. Mam nadzieję, że działaniami ostatnich lat przekonaliśmy mieszkańców do naszej wizji rozwoju gminy. Dynamiczny rozwój widać gołym okiem. Na dzisiaj najważniejszy plan to kontynuacja wszystkich zadań, a pierwszym krokiem do tego to kształt Rady Miejskiej i oczywiście wygrana burmistrza Jacka Lelka. Mamy wiele rozpoczętych rozpoczętych inwestycji: budowa kanalizacji
w Starym Sączu, budowa drogi do Strefy Gospodarczej, budowa hali sportowej przy Szkole Podstawowej nr 1,  budowa sal gimnastycznych w Gaboniu i Moszczenicy Niżnej, budowa dworca z parkingiem na ul. Pod Ogrodami, rozbudowa Szkoły w Barcicach i wielu innych, na które gmina pozyskała pieniądze z Unii Europejskiej.

Co postrzega Pan jako największy sukces minionej kadencji w Starym Sączu?

Zależy jak ten sukces mierzyć. Wydanymi milionami złotych? Zrealizowanymi inwestycjami? Pozyskanymi pieniędzmi z zewnętrznych źródeł? Podniesieniem komfortu życia mieszkańców, a może faktem, że Stary Sącz jest bardzo ważny na kulturalno-społecznej mapie Województwa Małopolskiego i prócz naszych sztandarowych wydarzeń również inni chętnie lokują u nas swoje imprezy? Stary Sącz to dobra i rozpoznawalna marka. Na każdym z tych pół udało się bardzo dużo osiągnąć. Myślę, że dla nas bardzo ważnym, może najważniejszym, ale niedocenianym pomysłem jest  Strefa Aktywności Gospodarczej przy Wielkim Wygonie. To inwestycja strategiczna, która będzie jednym z motorów napędowych rozwoju gminy. Jestem pewien, że zaprocentuje w przyszłości i to bliższej niż nam się wydaje.

Przez wielki inwestycje nie zaniedbujemy mniejszych potrzeb?

Samorząd jest takim tworem, że nie da się działać tylko bieżąco, czyli naprawić dziurawą drogę, zamontować lampy, wybudować boiska. To znaczy da się, ale na krótką metę. To są ważne sprawy trzeba je rozwiązywać, bo doskwierają ludziom, ale równolegle trzeba patrzeć dalej niż rok, kadencja, czy dwie. Trzeba myśleć o zagospodarowaniu przestrzennym, podniesieniu poziomu polityki społecznej, zwiększeniu atrakcyjności rekreacyjnej i turystycznej, dbałości o przestrzeń publiczną, ochronę środowiska…

To brzmi jak wyborcze slogany….

Zależy kto je sprzedaje. W naszym przypadku takie są fakty. To się przekłada  na tysiące dokumentów i uzgodnień, czasem lata przygotowań i w końcu namacalne efekty: nowe biblioteki, ośrodek zdrowia w Gołkowicach, sale gimnastyczne w Gaboniu i Moszczenicy, hala sportowa w Starym Sączu, 27 km wyremontowanych dróg, ponad 6 tys. osób (1300 budynków) podłączonych do kanalizacji. Zarządzanie gminą to proces. Chcemy, żeby Gmina Stary Sącz, w którą wkładamy wiele serca i pracy, zasługiwała jeszcze bardziej na miarę Perły Beskidu. Nie mamy zamiaru siedzieć z założonymi rękami.