Kultura

Mistrz słowa i mistrz fotografii w jednej książce

Opublikowano: 30 marca, 2019 o 8:04 am   /   przez   /   komentarze (0)

„A Ω” – to tytuł książki, w której znajdują się wiersze Janusza Michalika oraz fotografie Adriana Marasia. Promocja książki odbyła się w zabytkowych piwnicach Sądeckiej Biblioteki Publicznej. 

Janusz Michalik – sądeczanin, aktor i reżyser, instruktor teatralny, animator kultury, poeta. Współzałożyciel Teatru NSA. Związany z Miejskim Ośrodkiem Kultury i Teatrem Robotniczym im. Bolesława Barbackiego. Autor monografii i książek poetyckich: „Trzy razy twarz”, „Wieczór z Giocondą”, „Kastor i Polluks”, „Mythos”, „Rymowanki dla małych i trochę większych” i ostatniej – „A Ω”. Odznaczony w 2017 roku Medalem „Zasłużony dla Kultury Polskiej GLORIA ARTIS”.
Adrian Maraś – sądeczanin, artysta fotograf, freelancer, zwolennik nurtu minimalistycznego oraz fotografii reporterskiej. Twórca i założyciel Sądeckiej Grupy Fotograficznej. Autor wielu publikacji i wystaw, m.in. „Dublin By Night”, „Human Nature”, „Mind is the Magic – umysł jest magią”. Jego twórczość została doceniona między innymi przez redaktorów Kodak Moments i National Geographic Polska. Jedna z jego prac stała się  oficjalną tapeta motywu personalizacji systemu operacyjnego Microsoft Windows.
Podczas promocji ich wspólnej publikacji, książkę zrecenzował i polecał uwadze czytelników profesor Wojciech Kudyba.

To, co mnie uderzyło w tej książce, to pewien rodzaj porządku, który nie zawsze występuje w książkach poetyckich. Otóż po pierwsze autor starał się nadać pewien rodzaj kompozycyjny, mianowicie porządek kolejnych wierszy wyznaczają kolejne litery alfabetu. Janusz Michalik przyjął, że będą to litery alfabetu greckiego, a więc od alfa do omega kolejne litery, a pod nimi wiersze. Ale to nie jedyne uporządkowanie, bo same te wiersze mają charakter finezyjny, mianowicie Janusz Michalik, który wcześniej nie był z tego znany, rymuje i zamyka swoje wiersze w strofy. To są wiersze czterostrofowe o stałym układzie rymów. Kryje się za tym odwaga, ponieważ ktoś, kto rymuje w dwudziestym pierwszym wieku, musi liczyć się z tym, że jego wiersze będą podejrzewane o tak zwane rymy częstochowskie, a to nie jest pochlebstwo. Od razu muszę powiedzieć, że to pojęcie w żaden sposób do tych wierszy się nie odnosi…

Wiersze Janusza Michalika mają charakter dziennika. Autor każdy wiersz opatruje datą, odwołuje się do konkretnych doświadczeń, które mu się przydarzyły, występuje tu wiele realnie występujących osób, mamy ich imiona i nazwiska, autor dedykuje im swoje utwory. Wobec tego ten dziennik nie jest rozmową samym z sobą, on jest rozmową z innymi, a więc jest to liryczny notatnik…

Janusz Michalik proponuje nam sporą dawkę estetyczną, to znaczy od wierszy melancholijnych, refleksyjnych, po dowcipne bajki. Mamy też wiersze okolicznościowe, panegiryki i przychodzi myśl, że jest to naturalna sytuacja poezji. Ponieważ na końcu tej książki są fraszki, dlatego wyobraziłem sobie, że tak musiał chyba pisać Jan Kochanowski. Ilu mógł mieć odbiorców? Mniej więcej tylu, co Janusz Michalik. To było niewielkie grono osób w jednej miejscowości – Kraków pewnie nie był wtedy większy niż obecny Nowy Sącz. Pisał wobec tego dla przyjaciół, adresował puentował codzienne zdarzenia i tak dzieje się we fraszkach Michalika. To ma być bezpretensjonalna książka o tym, co się nam przydarza na co dzień.

Jaki związek ma tekst literacki z fotografiami? Czasami bywa tak, że fotografie traktuje się jako ilustrację do czegoś, na przykład wiersza. Ale w tym przypadku tak nie jest. Odniosłem wrażenie, że to są naprawdę dwa autonomiczne teksty sztuki, które się ze sobą spotykają…

Sztuka jest alchemią, która szarą materię codzienności ma przemienić, jeśli nie w złoto, to przynajmniej w tombak. W coś bardziej szlachetnego. I tak się dzieje w tym przypadku. Artysta fotograf, a niewątpliwie z takim my tutaj mamy do czynienia, podnosi fotografowaną rzeczywistość w jakiś inny wymiar. Nowy Sącz na tych zdjęciach niczym nie różni się od Londynu, Dublina i Barcelony. Ja o tym nie wiedziałem, chociaż mieszkam tu od dwudziestu lat. Nowy Sącz wygląda jak inne miasta, bo sztuka ma taką moc, że potrafi pokazać nam coś, czego wcześniej nie dostrzegaliśmy. 

Podczas spotkania wiersze Janusza Michalika czytali aktorzy Teatru Robotniczego im. Bolesława Barbackiego w Nowym Sączu: Dorota Kaczmarczyk,Monika Ślepiak, Iwona Znamirowska, Mieczysław Filipczyk oraz sam autor. O oprawę muzyczną zadbał Grzegorz Racoń.

Wystawę fotografii Adriana Marasia będzie można oglądać w zabytkowych piwnicach SBP przy ul. Franciszkańskiej 11 do 5 kwietnia.

UM NS

Komentarze

Partnerzy

herb 112092751_901790209899742_1325318935_n  
"