Kultura

Pannonica. Kupują bilety ” w ciemno”

Opublikowano: 14 listopada, 2015 o 9:17 am   /   przez   /   komentarze (1)

Już prawie 200 fanów z całej Polski, w ciągu zaledwie 5 dni kupiło „w ciemno” karnety na festiwal, który odbywa się w Barcicach nad Popradem. Czy ktoś zna drugą taką imprezę na Sądecczyźnie, na którą fani kupują karnety 9 i pół miesiąca przed rozpoczęciem i prawie pół roku przed ogłoszeniem line-upu?

Pannonica z każdym rokiem rośnie w siłę, a Sądecczyzna doczekała się plenerowego festiwalu o ogólnopolskiej renomie i to na barcickiej łące.

Pannonica Folk Festiwal to nie tylko koncerty ale też bardzo bogata oferta warsztatów, umożliwiających gościom poznanie Barcic i Sądecczyzny. A w zasadzie nie tylko warsztatów, ale i opowieści podróżniczych, mini koncertów, animacji i projekcji filmów. Można wypożyczyć rower albo wybrać się na konną przejażdżkę.Wszystko po to, żeby czas na Pannonice upływał nie tylko miło, ale też i twórczo.Ewenementem tego wydarzenia jest obecność na nim ludzi w wieku od trzech miesięcy do osiemdziesięciu lat. Wszystkich przyciąga magia tego miejsca. 

A o tym jak było na tegorocznej Pannonice, najlepiej opowie Wam Lech, który przybył w Dorotą z Bielska Białej na „zwiady”. Pojawili się w tegorocznej wiosce PIERWSI i obiecali, że szczerze napiszą „jak było”. Udany rekonesans…posłuchajcie sami.

12

 

„Bo to tak, jak w tym haśle: „Pannonica Folk Festival – ogień, nie muzyka!” Festiwal w szczerym polu, jak szczerość napotkanych w Barcicach w te sierpniowe dni ludzi. Dawno nie widziałem tylu uśmiechniętych twarzy – ludziska promieniały pozytywną energią, od której robiło się cieplej na serduchu – bardziej niż od słonecznego kółka „przyszpilonego do makatki nieba”. Młodzi autostopowicze, wytrawni podróżnicy, seniorzy z poczuciem humoru, całe rodziny z dzieciakami, domorośli muzycy – i z gitarą, i z ukulele, z wszelkiej maści bębenkami i instrumentami „skrzypcopodobnymi”. Wszystko przytachane po to, żeby po koncertach zawodowców bawić się dalej – zanim minie noc, jak komuś w duszy zagrało: aż po blady świt! Dziwne to tym bardziej… bo to festiwal muzyczny… osiem niezapomnianych, zróżnicowanych stylistycznie koncertów dla ludzi, którzy lubią folk na poziomie, czyli tradycję wymieszaną z nowoczesną nutą, ale w pierwszym odruchu chce się opowiedzieć o panującej (to tu, to…) tam atmosferze – na polu namiotowym, pod sceną, nad rzeką.
*
Cudowne spotkania z tubylcami i tambylcami, które pomogły przypomnieć sobie o marzeniach. Ten entuzjazm wolontariuszy, rozmówki polsko-polskie w kolejce do prysznica, delikatny zapach regionalnego jadła unoszący się od fantazyjnie udekorowanych stoisk. Kto chciał, wcinał pyszności i darł japę (kolejność przypadkowa) o rzut beretem od swojego namiotu, spijał pianę z kufli podczas guczodisko w stodole, mógł wziąć udział w warsztatach, albo wybrać się podczas górskiego spaceru na platformę widokową. Entuzjaści dobrej zabawy bratali się przy kielonku z artystami, także tymi, którzy dopiero co wysiedli z mikrobusu i już: „Żiveli! Na zdrowie!” A zespoły… mistrzostwo świata! – niektóre w swojej kategorii wręcz dosłownie, jak chłopaki z bandu, który zdobył najwyższe laury podczas kultowego festiwalu w serbskiej Guczy. To co zrobili Milos i Spółka w ostatni dzień, w trakcie finałowego koncertu, kiedy zeszli po bisach wprost w kocioł rozentuzjazmowanego tłumu, a potem z całym impetem ruszyli ku stoiskom, by po krótkiej przerwie zagrać wśród tańczących na stołach i krzesłach ludzi pozostanie na długo w pamięci: Kto był, ten wie! Trawestując nieco Witoldo: Koniec i trąba – kto doświadczył, wie że „bomba”! Hvala lepo!
*
Dzięki organizatorom (Wojciech Knapik – ukłony) przeżyliśmy trzy dni czystego szaleństwa pełnego korzennych bałkańskich rytmów, domaciej rakiji, butelek złocistego tokaju, przepysznego burka, tańców do melodii, które wyrywają z butów największego ponuraka, ognisk do białego rana, koncertów z księżycem w tle, śpiewów, chichów – a wszystko w pięknych okolicznościach przyrody na jedynym i niepowtarzalnym festiwalu w szczerym polu nad Popradem! Wiedziałem, że będzie fajnie już od pierwszego dnia, ale nie przypuszczałem, że tak Was Wszystkich… pokocham… Od tego studenta spod Garwolina, którego trzeba było dokarmić pierożkami, po panią z koła gospodyń wiejskich, która serwowała najlepszy żurek na świecie i kulki z omastą. Od pięknych dziewcząt spod Gdańska, po przyjaźnie nastawionych Chorwatów, Serbów, Węgrów, Kanadyjczyków i Lachów Sądeckich nie wykluczając… Ludzie, sensacja! Spotkałem nawet szczęśliwych rodaków  🙂 Nikt nie narzekał, to była czysta afirmacja. Puszka sama mi się cieszy, kiedy pomyślę, że aż tak bardzo tym się podniecam. Żeby mnie zrozumieć, wystarczy zerknąć na tę filmową pigułkę szczęścia, która oddając klimat imprezy i tak uchyla tylko rąbka tajemnicy, jak było naprawdę…

Pozdrowienia od „zwiadu” z Bielska  🙂 Do zobaczenia za rok!”

 

 

fot. główne Marcin Pawlik

Komentarze

Komentarze (1)

  • 15 listopada, 2015 o 4:29 pm Anonim

    Czyżby ten artykuł miał zatrzeć złe wrażenie które pozostało po przeglądzie pieśni patriotycznych organizowanych również przez centrum kultury.

Możliwość komentowania wyłączona.

Partnerzy

herb 112092751_901790209899742_1325318935_n  
"