Ludzie z pasją

Andrzej Wojnarowski – starosądecki globtroter na rowerze

Opublikowano: 31 grudnia, 2014 o 5:15 pm   /   przez   /   komentarze (0)

Andrzej Wojnarowski urodził się w 1948 roku w Starym Sączu. Tu uczęszczał do szkoły podstawowej. Po jej ukończeniu zamieszkał w Łaziskach Górnych koło Mikołowa. Potem przeniósł się do Jastrzębia Zdroju, gdzie pracował w kopalni „Zofiówka”. Kiedy przeszedł na emeryturę postanowił powrócić w rodzinne strony.W 2009 wyruszył na rowerze do Portugalii. Opracował trasę liczącą 4600 km i wraz z ekipą w składzie: Damian Borkowski ze Starego Sącza, Sebastian Gołdyn z Gołkowic i Anna Gleinert z Gdyni, pokonali każdego dnia od 80 do 150 km . Wyprawa trwała sześć tygodni. Podczas tej wyprawy zdobył na rowerze Oberalpass – przełęcz Oberalp, leżącą na wysokości 2046 m n.p.m. oddzielającą Alpy Glarneńskie od Alp Lepontyńskich oraz Flüelapass – przełęcz Flüela w Alpach Retyckich leżącą na wysokości 2383 m n.p.m. W 2011 roku wraz z nowosądeczaninem Maciejem Rychtą, udał się w trasę wiodącą wokół Bałtyku.Dotarłszy do Suwałk pojechali dalej przez Litwę, Łotwę, Estonię, Finlandię, Szwecję, Danię i Niemcy, skąd dotarli do Świnoujścia, a następnie oczywiście na rowerach powrócili do Starego Sącza. Tour de Baltica liczyła około trzy i pół tysiąca kilometrów.

Nasze pierwsze pytanie nie może być inne! Największa pasja Andrzeja Wojnarowskiego?

Jednym słowem ROWER. A w szerszym słowa znaczeniu TTR 🙂 ( Tania Turystyka Rowerowa)

Kiedy zaczęła się Pana przygoda z rowerem?

Moja przygoda zaczęła się w 2002 roku. W związku z przejściem na emeryturę miałem sporo wolnego czasu do wykorzystania i chciałem go jakoś dobrze spożytkować.

Jest Pan członkiem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego z uprawnieniami przewodnika górskiego. Dlaczego rower a nie góry?

To również ma związek z przejściem na emeryturę. Początkowo zanim zacząłem jeździć na rowerze to dużo chodziłem po górach właśnie z innymi członkami PTT. Zauważyłem że moja kondycja jest całkiem dobra. Dlatego też oprócz pieszych wycieczek zacząłem coraz więcej jeździć na rowerze. To nie jest tak że wykreśliłem góry ze swojego życia. Jeśli mam tylko okazję to ruszam w Pieniny, Tatry Polskie czy Słowackie oraz Bieszczady. Zaliczyłem również Alby i Pireneje.

W 2009 wyruszył Pan do Portugalii. Trasa liczyła ponad 4600 km. Chodziło o rekord, przełamywanie barier, czy raczej o typowo turystyczne wrażenia?

Może jeszcze o tym nie mówiłem ale dla mnie najważniejsza jest spokojna turystyczna jazda, a nie wyczynowa, sportowa jazda. Więc odpowiedz na pytanie jest oczywista TURYSTYKA .

Jakie emocje towarzyszą podczas przygotowań do wyjazdu w nieznane?

Hmmmmm, człowiek myśli tak naprawdę o wszystkim. Bo jest się w jednej osobie inwestorem, sponsorem, mózgiem operacji. To wszystko przelewa się na papier. Takie swoje notatki na brudno. Wyliczam ilość kilometrów, przeliczam na dni w trasie, wyliczam i ustalam sobie dzienny budżet itp. O strachu to nie ma czasu myśleć. Same pozytywy! Człowiek nie może się doczekać dnia w którym wyruszy. Nie ma znaczenia pogoda liczy się tylko wyjazd w nieznane i poszerzenie swojej galerii.

Lepiej być w podróży samemu, czy jednak dobrze mieć partnera, na którego można liczyć? Pojawiają się konflikty?

Zawsze uważałem, że lepiej mieć partnera do momentu wyprawy na Skandynawie. Kompan sprawił mi podczas tej podróży wiele rozczarowań. Niestety okazało się że życzliwsi byli napotkani ludzie niż osoba z która wybrałem się w tę podróż. Niestety ta wyprawa kosztowała mnie wiele nerwów. Ale teraz myślę tylko o tym że szczęśliwie została ta wyprawa doprowadzona do końca. Także owszem konflikty się pojawiają w momencie gdy osoba która jedzie jako partner nie działa zgodnie z zasadą „ jesteśmy we dwoje myślimy i działamy we dwoje, a skupia się tylko na swojej osobie.”

Co jest największym zagrożeniem i wyzwaniem, kiedy podróżuje się na rowerze?

Wszystko zależy od kultury danego kraju. Głównie to chyba kierowcy samochodów którzy nie uważają na rowerzystów. Np. w Szwajcarii spotkałem się z niesamowita życzliwością kierowców. Tam kierowcy samochodów machają do rowerzystów, nikt nie trąbi, nie spycha wręcz do tego stopnia są uprzejmi że czasami potrafią odcinek 10 km jechać z prędkością rowerzysty jeżeli uznają że nie ma miejsca jak go wyprzedzić, nawet po pokazaniu żeby wyprzedzali z uśmiechem odmawiają. Natomiast w Rumunii niemal zostałem zepchnięty do rowu przez kierowcę tira, który mimo że miał dość miejsca na manewr wyprzedzania po złości zaczął mnie spychać i trąbić. Nie powiem wtedy obawiałem się trochę o swoje życie .

Miał Pan jakieś ekstremalnie trudne przeszkody do pokonania?

Na rowerze nie ma takich przeszkód, to właśnie mnie w tym urzekło ! Jeśli nudzi się asfalt zawsze można wjechać w szuter i w ciszy i spokoju kontynuować jazdę.

Czy takie podróże zmieniają podejście do życia? Poglądy?

Człowiek staje się spokojniejszy. Ma możliwość przemyślenia wielu spraw. Kontemplowania w ciszy i spokoju, snucia planów na przyszłość.

Ile kilometrów Pan pokonał ?Udało się policzyć?

Hmmmm, liczyłem to kiedyś z ciekawości to było coś około 75 do 80 tyś. km. Po przejściu na emeryturę zrobiłem więcej kilometrów na rowerze niż samochodem. Liczę tu np. wypad na kawę ze Starego Sącza do Zakopanego czy na Słowacje, tam i z powrotem. Wszelkie wyprawy, wyjazdy na Przehybę, Beski Sądeckim itp ……. Oj było tego……

A Pana „kilometrowy rekord dnia” ?

Do Zakopanego i z powrotem – 220 km.

Dlaczego zdecydował się Pan powrócić w rodzinne strony?

Ze względu na to że żona dostała przeniesienie z pracy w pobliże miejsca pochodzenia. Postanowiliśmy więc wrócić do Starego Sącza, gdzie między czasie i tak wybudowaliśmy dom.

Pana ulubione miejsce w Starym Sączu?

Szczerze ciężko mi powiedzieć, ponieważ nie lubię siedzieć w miejscu wolę cały czas być w ciągłym ruchu.

Jakieś wskazówki dla przyszłych rowerowych globtroterów?

Żeby nie zapominać o tym że przed każdą wyprawą rower powinien zostać odpowiednio przygotowany. Mój rower zawsze przed każdą wyprawą, wycieczką trafia w ręce fachowca. Mam to szczęście, że mój syn Michał prowadzi w Starym Sączu sklep i serwis rowerowy. I muszę się pochwalić, że nigdy jeszcze w żadnej z moich wypraw rower mnie nie zawiódł. Plusem jest tez to, że syn służy fachowym doradztwem nawet przez telefon w trakcie wypraw. Każdy kto wybiera się na rowerową wyprawę może wziąć wizytówkę i o każdej porze dzwonić z zapytaniami, a na pewno otrzyma fachową poradę.

Największe marzenia Andrzeja Wojnarowskiego?

Na swoim koncie mam przejechane 23 kraje Europy, chciałbym do tej listy dopisać jeszcze pozostałe mi do zobaczenia państwa Beneluxu , ażeby Europe mieć przejechaną w całości.Po tych 3 państwach Beneluxu czas wziąć się za Afrykę i zwiedzić Maroko. Takie są moje marzenia i plany na rok 2015.

Bardzo ambitne plany. Osobiście życzymy ich realizacji!

Jaki będzie ten 2015 rok i czego mamy życzyć?

Zdrowia i siły oraz spełnienia marzeń.

 

Dziękuje za rozmowę a na koniec…

Wszystkim mieszkańcom Starego Sącza Andrzej Wojnarowski życzy…Tego żeby nie bać się realizować swoich marzeń.

 

W imieniu redakcji życzymy Panu Andrzejowi zdrowia i niewyczerpanych pokładów energii w przemierzaniu rowerowych kilometrów.

Do zobaczenia na szlaku!

A M

Komentarze

Partnerzy

herb 112092751_901790209899742_1325318935_n  
"